Polemika Tomasza Wendlanda z tekstem Doroty Jareckiej pt. Biennale_w_niewoli_formatu, opublikowanym w Gazecie Wyborczej.
No to biennale odniosły jeden spektakularny sukces: Pani Dorota Jarecka tym razem przyjechała oglądnąć wystawy i to w obu miastach. Dziękujemy. Cieszę się, że Aneta Szyłak rusza z nową inicjatywą imprezy (pewnie też cyklicznej czyli biennale, triennale, itd ), ale czemu zaraz to jakiś nowy format? Czy Alternativa nie wpisuje się w szereg magicznych nazw takich jak Dokumenta, Manifesta? Czy to nie aby podobny format? I czy rzeczywiście Alternativa, Mediations i Focus nie brzmią równie bezradnie wobec nadmiaru sztuki i imprez artystycznych na całym świecie? Z jednej strony można byłoby mówić o neorenesansie sztuki nowego tysiąclecia, ale równie dobrze można stwierdzić, że sztuka przestaje być potrzebna. Nikt na razie nie wymyślił lepszej formuły wystaw i wszyscy o tym dobrze i bezradnie wiemy. Na kilka pytań jest kilka prostych odpowiedzi: Rytm biennale wynika z minimalnej ilości czasu potrzebnej do realizacji tak poważnego wydarzenia. Można robić imprezy rzadziej, ale nie da rady częściej, choćby z powodu koniecznej refleksji o wydarzeniach i przemianach w naszym świecie i czasu by się do nich odnieść. Czy ktoś kiedykolwiek zarzucał biennale w Wenecji nadmiar sztuki? Czy argument, że Pani nie mogła zobaczyć wszystkiego w czasie limitowanym jedną kanapką, jest jakimkolwiek argumentem. Wydaje mi się, że biennale na gruncie polskim ma istotny charakter edukacyjny i stąd warto by pierwsze biennale, dawały nadzieję zainteresowania widza różnorodną sztuką, a taką można wbrew Pani opinii oglądać na biennale. Odnośnie zarzutu monotonii prac wideo, czy zarzuca Pani jakiemukolwiek muzeum, że nic tylko ciągle obrazy wiszą na ścianach?
Co do sztuki w przestrzeni publicznej, to nie dotarła Pani pod Rondo Kaponiera, czy kawiarni poznańskich, nie zauważyła na zamku flagi Państwa Międynarodowego i biura na parkingu, gdzie można było wyrobić sobie nowy dowód osobisty itd., Sugestie wobec Ryszarda Waśki czy Adama Klimczaka i mnie również, że motywowani jesteśmy wyścigiem o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, są tak nie na miejscu jak zarzut "budowy" muzeum sztuki nowoczesnej w stolicy dla tego samego celu. I na koniec, bo wątpliwości co do recenzji biennale mam sporo, z artykułu bije jakaś przygnębiająca pustka i sugestia, że nie ma się czym cieszyć i najlepiej gdyby oba biennale przestały istnieć. Korzyść płynąca z artykułu byłaby podobna jak w jednej ze scen słynnego filmu "Rejs": przestalibyśmy śpiewać i najlepiej byłoby przesunąć nas do sekcji gimnastycznej. Ostatnio odwiedzili nas dziennikarze z Herald Tribune, Artnet, Frieze, Artletter, ArtChronika, Flesh Art, a także z innych pism z Japonii i USA. Mieli pasję dociekać prawdy, a przede wszystkim interesowała ich strona merytoryczna biennale, problemy Europy Środkowej, rynku sztuki w Polsce, reakcji publiczności na trudne prace takie jak choćby "Auschwitz ist Manschlich" Voelker`a Martz`a. Otrzymali wyczerpujące informacje na temat konfliktu terminów obu biennale. Kto pyta nie błądzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz